CukrzycaJak sprawić by pomiar wszedł dziecku w nawyk

Jak sprawić by pomiar wszedł dziecku w nawyk

by

Ah te pomiary! Przykry obowiązek, albo… zupełnie naturalna czynność, taka jak np. mycie zębów. Pomiary stężenia glukozy we krwi każdemu kojarzą się inaczej, a na to, czy ich wykonywanie wejdzie komuś w nawyk, jak zawsze, wpływ ma wiele różnych czynników.

Bywa, że w młodym wieku mycie zębów też z początku nie jest „fajne”. Stoi się w łazience, traci się czas, który można by wykorzystać na zabawę lub oglądanie bajki, szoruje się zęby, co wcale nie należy do przyjemności, a jeszcze do tego, trzeba je myć co najmniej dwa razy dziennie. Rodzice małych dzieci mają czasem problemy z namówieniem ich do wykonania tego obowiązku, więc co robią, by łatwiej je do tego przekonać? Starają się jak najbardziej umilić ten czas, przekształcają to w zabawę, uczą dzieci samodzielnego mycia i podkreślają „jaki to już Michałek duży i samodzielny”. Dziecku coś z pozoru niezbyt przyjemnego zaczyna kojarzyć się pozytywnie. Bunt przed myciem zębów jest więc coraz mniejszy, aż w końcu, po kilku lub kilkunastu powtórzeniach – wchodzi w nawyk. Człowiek nie czuje już zdziwienia, że musi umyć zęby – czuje się dziwnie, gdy jednego wieczoru ich nie umyje.

Nauka przez zabawę

Z dziećmi (z dorosłymi też!) i pomiarami jest podobnie. Im mniej negatywnie będzie mi się coś kojarzyć, tym mniejszym problemem będzie się dla mnie stawało wykonanie nawet obiektywnie przykrego obowiązku. Ogromne znaczenie ma tu więc samo podejście rodziców do wykonywania pomiarów i – tak – do reakcji na wyniki.

Wychowując małe dziecko, u którego zdiagnozowano cukrzycę, nawyk można wyrobić dość łatwo. Dziecko i tak nie będzie zbytnio pamiętać czasu przed diagnozą, więc pomiary, wkłucia czy zastrzyki będą wbudowane w jego rzeczywistość. Zdarza się jednak, że rodzice chcąc odciążyć dziecko od problemów i obowiązków związanych z cukrzycą, robią wszystko za nie (pomiar, bolusy itp…). Gdy dziecko jest bardzo małe i faktycznie nie jest w stanie wykonywać żadnych czynności, jest to oczywiste. Pytanie jednak, kiedy nadchodzi czas na podzielenie się odpowiedzialnością. Czy dopiero wtedy, gdy dziecko już będzie nastolatkiem? Gdy już sami rodzice będą zmęczeni cukrzycowymi obowiązkami? „Chronienie” dziecka przed przykrościami choroby, może stać się, a raczej na pewno się stanie, niedźwiedzią przysługą. Nie raz spotkałam się z sytuacją, w której kilkunastolatek nagle, bez żadnej zapowiedzi, otrzymuje od rodziców komunikat: ty już jesteś taki dorosły, radź sobie sam. I wówczas młody człowiek jest zszokowany: „jak to, jak mam od teraz radzić sobie sam, skoro do tej pory rodzice wszystko robili za mnie?”

Im wcześniej, tym lepiej 

W końcu „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” i im wcześniej dziecko będzie posiadało umiejętności potrzebne do prowadzenia cukrzycy, tym szybciej będzie mogło być samodzielne i tym łatwiejsze będzie wytworzenie u niego nawyku. Skoro ktoś mnie w czymś wyręcza, to ja o tej czynności nie myślę. Jeśli ja jestem sprawcą jakiejś czynności – ja coś wykonuję, ja decyduję, by jakąś czynność wykonać, to o niej pamiętam. A pamięć na początku jest kluczowa do wytworzenia nawyku.

Już niektóre dzieci w wieku przedszkolnym potrafią same wykonać pomiar, choć niekoniecznie umieją odczytać i zinterpretować wynik. Potrafią zaprogramować bolusa, choć nie umieją decydować o dawkach. Już nawet 3-4 latki z cukrzycą można zapytać: „a umiałabyś sama włożyć pasek do glukometru?” „próbuj nałożyć krew na pasek”, „ale jesteś dzielny, że umiesz sam się nakłuć”. Małe dzieci lubią wyzwania i lubią czuć się „ważne” i „dorosłe”. Okazja do nauczenia się wykonywania takich poważnych czynności jak pomiar glikemii, może paradoksalnie sprawić im radość. Bardzo motywujące dla dziecka są słowa pochwały i uznanie dla nowych zdolności. Najlepiej uczyć się przez zabawę, tak jak przy myciu zębów.

Ważne też, by chwalić samą czynność, a nie wynik pomiaru. Nawet jeśli cukier jest „w normie”, nie należy tego podkreślać – dziecko uczy się wtedy, że tylko, kiedy cukier jest „dobry”, reakcja rodziców będzie pozytywna. Reakcja rodziców na uzyskany wynik też może zniechęcić do wykonywania pomiarów. Jeśli mama lub tata przy każdej wysokiej glikemii rwie włosy z głowy, komentuje „czemu tak wysoko!”, mówi, że „nienawidzi tej cukrzycy”, smutnieje lub co gorsza krzyczy – to w jaki sposób pomiar może się dziecku kojarzyć pozytywnie? Już od samego początku uczy się wówczas, że wykonanie pomiaru to coś, co sprawia rodzicom przykrość, coś co wzbudza negatywne emocje. W związku z czym, oczywistym jest, że też nie będzie wykonywać pomiarów zbyt chętnie.

„Zły wynik? Złe słowo!

Reakcja rodziców na wynik pomiaru to jeden z najczęstszych czynników zniechęcających do mierzenia glikemii przez dzieci starsze i nastolatki. Dziecko starsze już mierzy glikemię i umie to robić samo, jednak gdy wynik jest po raz kolejny zbyt wysoki i dziecko po raz kolejny usłyszy negatywny komentarz („coś ty znowu zjadł”, „za karę nie idziesz grać w piłkę”, „jak to doktor zobaczy to cię wyrzuci z gabinetu”), przy kolejnym razie nie będzie chciał informować o hiperglikemii. Gdy mama spyta „jaki wynik”, nastolatek odpowie, że oczywiście „dobry”, albo poda wartość niekoniecznie odpowiadającą rzeczywistości. Problem zrobi się wtedy, gdy mama zajrzy do glukometru i znajdzie w jego pamięci same wysokie wyniki lub gdy u diabetologa młodego pacjenta „zdradzi”  poziom hemoglobiny glikowanej.

Nastolatek, bardzo wrażliwy na swoim punkcie, nauczy się wówczas, że kiedy wynik pomiaru jest „zły”, to znaczy, że znowu „on” zrobił coś „złego”, a więc to może „on sam” jest „zły”. A czynnikiem, który sprawia, że tak negatywnie o sobie pomyśli, będzie cukrzyca i pomiar. Nikt nie lubi czuć się źle w swojej skórze, w związku z czym najlepiej unikać tego, co sprawia, że czuję się sam ze sobą gorzej – najprościej więc nie mierzyć glikemii prawie w ogóle.

Aby uniknąć takiego rozwoju spraw, już od samego początku życia z cukrzycą należy unikać oceny pomiaru i nie nazywać wyniku w sposób oceniający („zły wynik”). Wysoka glikemia jest po prostu wysoką glikemią (np. w języku angielskim przecukrzenie to po prostu „high blood glucose” – wysokie stężenie cukru we krwi, nie ma takiego określenia jak „bad blood glucose” czyli „zły cukier”). Takie nazywanie wyników pomiaru jest znacznie lepsze, ponieważ sugeruje odpowiednią reakcję. Jeśli glikemia jest zbyt niska, należy ją podnieść. Jeśli zaś we krwi jest nadmiar cukru, należy go najzwyczajniej w świecie obniżyć, czyli zareagować dodatkową dawką insuliny w postaci korekty. Traktujcie glukometr jak termometr, który jedynie informuje o tym, co się dzieje z organizmem twojego dziecka, na czego podstawie potem możecie podejmować konkretne medyczne decyzje – podać lek przeciwgorączkowy czy nie. Tak jak wynik glukometru, który sugeruje, czy podać lek przeciwko nadmiarowi glukozy we krwi – insulinę.

Dać im się wykazać?

Rodzice nastolatków często się skarżą na swoje pociechy, że jeśli „im się nie przypomni”, to „nigdy nic sami nie zrobią”. Dlatego, gdy dziecko wróci ze szkoły, pada pierwsze pytanie „jaki masz cukier” lub pierwsza komenda „zmierz cukier”. Po pierwsze, to sprawia, że dziecko może poczuć, że jego życie sprowadzane jest jedynie do cukrzycy. Rodzice zamiast zapytać „jak było w szkole”, czy „jak poszedł sprawdzian”, najbardziej zainteresowani są samą cukrzycą, a to dla nastolatka nie jest i nie będzie priorytet. Po drugie, prawdopodobnie nastolatek sam wpadnie na to, że należy zmierzyć glikemię przed obiadem. Jednak nie ma szansy tego udowodnić, bo zawsze rodzic go „wyprzedzi”, powtarzając jak mantrę „zmierz cukier”. Jeśli uważacie, że Wasze dziecko „nie da sobie rady samo” i to jest podstawa do braku Waszej zgody np. na wyjazd klasowy, spróbujcie umówić się z nastolatkiem na próbną samodzielność: ustalcie, że przez kilka dni nie będziecie ani pytać, ani mówić ani przypominać o pomiarach, zostawiając pole do działań dziecku. Dziecko jednak musi Wam wówczas udowodnić, że potrafi sam decydować o cukrzycowych obowiązkach, Wy musicie widzieć, jego zainteresowanie. Jeśli przez tych kilka dni wszystko będzie dobrze – pomiary wykonane, dawki insuliny dostarczone – nastolatek powinien zostać nagrodzony, np. zgodą na wyjazd. Często właśnie taki sprawdzian udowadnia rodzicom, że młody człowiek jednak potrafi. A bywa, że zostawienie rodzicom pełnej odpowiedzialności za kwestie cukrzycy, dla młodego człowieka jest po prostu wygodne. Po co mam myśleć o cukrzycy i obowiązkach, skoro o wszystkim myślą rodzice?

Wielkie małe problemy 

Przejdźmy teraz do sytuacji, w której zostały popełnione wcześniej wymienione błędy i faktycznie nastolatek ma duży problem z wykonywaniem pomiarów np. w szkole. Czasami zdarza się, że przyczyna jest zgoła inna niż „niechęć” do cukrzycy. W szkole faktycznie dziecko może „nie mieć czasu” na pomiar, bo przerwy są bardzo krótkie, a podczas przerw zazwyczaj zmienia się salę zajęć, plotkuje z koleżankami i kolegami i – przepisuje się pracę domową. Pytanie jednak, czy zawsze ten pomiar należy wykonywać na przerwie? Czemu nie podczas lekcji? W dzisiejszych czasach uczniowie często robią coś pod ławką – smsują, używają telefonów by połączyć się z Internetem, czemu więc osoba z cukrzycą nie mogłaby 30 sekund poświęcić na wykonanie pomiaru? Niektórzy mogą argumentować, że dźwięk będzie przeszkadzał i nauczyciel zwróci uwagę itp. W takim przypadku można przecież wyłączyć dźwięk w glukometrze, bo w każdym z urządzeń dostępnych na rynku jest taka możliwość. „Naprawdę?!” pytają moi pacjenci – i nagle problem braku pomiarów w szkole zostaje rozwiązany przez bardzo prostą rzecz – zmianę ustawień dźwiękowych w glukometrze.

Przyczyny niemierzenia są bardzo różne i indywidualne. Należy więc spróbować porozmawiać z dzieckiem i wspólnie ustalić gdzie leży problem oraz obrać strategię rozwiązania tego problemu. Wbrew pozorom, niektóre nastolatki wręcz nalegają, by rodzice zaczęli im przypominać o pomiarach, skoro sami mają z tym problem. Wystarczy więc zapytać.

Znaczna większość nastolatków zazwyczaj ma motywację do tego, by poprawić efekty swojej samokontroli. Dlatego tak ważne jest, by młodych ludzi zmotywować do tego, by wykonywali pomiary częściej, bo zazwyczaj brak wykonywania pomiarów (raz, dwa razy dziennie albo i rzadziej zamiast co najmniej 4-6 na dobę) jest główną przyczyną pogorszenia samokontroli. Trzeba więc zainterweniować, zmienić dotychczasowe nawyki lub spróbować wytworzyć nowe.

Zapracować na rutynę

To, co determinuje zmianę nawyków, to ustalenie konkretnego celu, który jest realny do osiągnięcia i który przyniesie określony efekt, oraz motywacja do osiągnięcia tego celu – np. w postaci nagrody. Przykładowo, jeśli przez najbliższy tydzień w Twoim glukometrze będą co najmniej 4 pomiary dziennie, mama zgodzi się, byś pojechał na weekendowy wyjazd w góry ze znajomymi. Motywacja marchewką, a nie kijem jest zawsze bardziej skuteczna. Pracując z pacjentem z cukrzycą warto więc go motywować i wzmacniać w dobrym zachowaniu, przekazywać informację zwrotną podkreślającą pozytywy („nieważne, że jest 350 mg/dl, ważne, że zmierzyłeś”) i często sprawdzać postępy. By określone zachowanie stało się rutyną, wymaga to zawsze dużo pracy – czy to dotyczy przejścia na zdrowy styl odżywiania, czy rozpoczęcia treningów sportowych, czy zwiększenia częstotliwości pomiarów. Pracę nad tym musi wykonywać jednak nie tylko dziecko, ale także jego rodzice. Warto zaangażować także inne osoby do pomocy – bliskich: przyjaciół, partnerów oraz tych dalszych: edukatorów z poradni diabetologicznej i diabetologów.

Jak bardzo pomiary powinny być zrutynizowane? Najlepsza sytuacja to taka, w której osoba z cukrzycą sięga po glukometr automatycznie w określonych momentach: rano gdy wstanie, zawsze przed jedzeniem, w sytuacji złego samopoczucia, przy wysiłku fizycznym i przed snem. Choć przez pierwszych kilka- kilkanaście dni trzeba będzie o tych obowiązkach myśleć, pamiętać, pomagać sobie przypomnieniami w telefonie, alarmami, ciężka praca przyniesie efekty i  nawet nie zauważycie, kiedy pomiar krwi wejdzie dziecku w krew. Powodzenia!

Pozostałe teksty tematyczne online:

Back to Top