CukrzycaNajwiększy „wróg” rodziców: hipoglikemia

Największy „wróg” rodziców: hipoglikemia

by

Nie ma nic gorszego, niż wyobrażanie sobie, że coś się może stać naszym bliskim. Niestety wraz z diagnozą cukrzycy, w pakiecie otrzymujemy nie tylko lęk przed dalszymi powikłaniami, ale także strach przed ciężką hipoglikemią i utratą przytomności. Tego właśnie rodzice obawiają się najbardziej, to skłania ich do ciągłej kontroli dziecka, to zmusza ich do codziennych pobudek w nocy w celu wykonania pomiaru (i sprawia, że przez lata nie mogą się w nocy porządnie wyspać), to przyczynia się do problemów w szkołach i przedszkolach, oraz skutecznie zniechęca do pozwolenia dziecku na więcej samodzielności, puszczenia na samodzielny wyjazd, wycieczkę klasową czy nocowanie poza domem. Celem tego artykułu nie będzie straszenie – to będzie raczej próba udowodnienia, że strach ma wielkie oczy.

Nie powinno nikogo dziwić, że lęk przed utratą przytomności istnieje. W chwili diagnozy najpierw dowiadujemy się, że takie „coś” może się pojawić w wyniku podawania insuliny, czyli leku, który należy stosować codziennie. Kiedy wracamy ze szpitala do domu to zwykle pytamy tzw. „Dr. Google”, przeglądamy cukrzycowe fora, dołączamy do grup na Facebooku i… trafiamy na informacje bardzo różne, czasem dobre, czasem niezbyt rzetelne. Na portalach poświęconych zdrowiu przeczytamy o tym, czym jest cukrzyca i od razu dowiemy się, że „wraz ze spadkiem poziomu glukozy we krwi, objawy niedocukrzenia ulegają nasileniu, do śpiączki włącznie, która może zakończyć się śmiercią”. Znajdziemy filmiki o tym, że ktoś jechał autem i wyglądał jak pijany, a okazało się, że miał niedocukrzenie, albo o mężczyźnie, który zachowywał się agresywnie i został zawieziony prze straż miejską do izby wytrzeźwień, choć problemem nie był alkohol, tylko hipoglikemia. To nic złego „obawiać się” ciężkiej hipoglikemii. Czasem jednak lęk przed ciężką hipoglikemią jest tak silny, że każde najmniejsze obniżenie stężenia glukozy we krwi już może się nam widzieć jako ryzyko utraty życia. To z kolei paraliżuje i  uniemożliwia dobrą samokontrolę – „my wolimy działać na wyższych cukrach” – mawiają niektórzy. A takie podejście powinno nas niepokoić znacznie bardziej.

Hipoglikemia? Naturalnie!

Hipoglikemia to naturalna część życia z cukrzycą – jest efektem ubocznym podawania insuliny – gdy podamy jej zbyt dużo do naszych aktualnych potrzeb. I nie ma sensu się jej bać, tak jak nie powinniśmy bać się wysokich cukrów. Lęk zawsze paraliżuje i wpływa demotywująco, paraliżuje też nasze działanie, gdy już ta sytuacja, której się obawiamy, nadejdzie. Oprócz tego może sprawić, że chęć uniknięcia niedocukrzenia stanie się osią funkcjonowania z cukrzycą, a więc będzie wiązała się z unikaniem sytuacji sprzyjających niedocukrzeniu. Najczęściej wówczas staramy się unikać np. aktywności fizycznej, tak przecież zalecanej osobom z cukrzycą, stajemy się także zbyt opiekuńczy – mamy potrzebę ciągłej kontroli wykonujemy pomiary dziecku po 20 razy dziennie (co naprawdę nie ma żadnego innego uzasadnienia, jak tylko lęk). Nasz lęk przed hipoglikemią u dziecka może także negatywnie wpływać na nasze relacje z nastolatkiem, a wpłynie tak na pewno, jeśli najczęstszym zwrotem do naszego dziecka jest pytanie „zmierzyłeś” lub „dobrze się czujesz?”. Przyczynia się także do uzasadniania zakazów wyjść ze znajomymi, dłuższych wyjazdów na obóz, czy całonocnego pobytu u znajomych. Bardzo często lęk przed hipoglikemią kończy się także zbyt wysokimi glikemiami i zbyt wysoką hemoglobiną glikowaną, co jest w kontekście zdrowotnym najgorszym z efektów powyższego lęku. Pytanie więc, jak się go pozbyć?

Jak się pozbyć lęku?

Po pierwsze kluczowym jest zrozumienie, że taki lęk istnieje, uświadomienie sobie, że mam przesadny problem z lękiem przed hipoglikemią, a jego obecność nie jest uzasadniona. Bo jak już pisałam wcześniej – niedocukrzenie było, jest i będzie częścią życia z cukrzycą. Aby to zrozumieć, trzeba uświadomić sobie, jak to wszystko w cukrzycy działa – cukrzyca to nie tylko insulina. Insulina – którą podajemy samodzielnie – jest jedynym hormonem, który sprawia, że stężenie glukozy we krwi się obniża. Znacznie więcej hormonów (np. Adrenalina, glukagon) odpowiada za wzrost stężenia glukozy we krwi. Te hormony stymulują wątrobę do wydzielania dodatkowej porcji glukozy (tzw. glikogenu). W bardzo dużym skrócie: więcej czynników odpowiada za wzrost glikemii (nie tylko jedzenie, ale i hormony), niż za jej obniżenie. I naturalną tendencją organizmu osoby z cukrzycą jest tendencja do hiperglikemii, a nie do hipoglikemii.

Naturalnym jest także rozpoznawanie stanu niedocukrzenia – znakomita większość osób z cukrzycą niemal od razu wyłapuje nawet najmniejsze sygnały niskiego cukru. O tym, że cukier spada wiedzą i informują innych już małe dzieci (źle się czują, ale nie potrafią dokładnie opisać co się z nimi dzieje, więc często mówią, że „boli mnie głowa” albo „brzuszek”), a osoby starsze czują np. drżenie rąk, znaczny spadek sił i energii, czy tzw. „zimny pot”. I wszyscy wiedzą też, że myślenie, reagowanie czy w ogóle funkcje poznawcze działają gorzej. Więc gdy sami zauważymy, że gorzej nam się myśli, czujemy, że nie jesteśmy tak biegli i mądrzy jak zazwyczaj – już wtedy warto zawczasu pomyśleć: „o, to może hipoglikemia”. Często niedocukrzenie rozpoznają u dziecka rodzice (a nawet nauczyciele) – widzą, że dziecko zachowuje się troszkę inaczej, zmienia mu się nagle nastrój, może być nieco blade itp. Ogromnie istotne w unikaniu ryzyka ciężkiej hipoglikemii, jest rozpoznawanie jej objawów i odpowiednia reakcja: natychmiastowy pomiar i absolutna konieczność posiadania przy sobie zawsze „czegoś słodkiego”. Czegoś, czego działania będziemy absolutnie pewni i czegoś, co najszybciej pomoże nam podwyższyć stężenie glukozy we krwi – a więc najlepiej glukozy (w żelu lub  tabletkach), cukru (biały kryształ) lub słodkiego napoju.

Uzbrojeni w glukometr i glukozę, już jesteśmy w 95 procentach zabezpieczeni przed ciężką hipoglikemią. Jeśli zawsze reagujemy na niski cukier i umiemy rozpoznawać nasze sygnały – to już 99 procent bezpieczeństwa. Każdy z nas popełnia czasem błędy w samokontroli, ale regularnie wykonując pomiary jesteśmy w stanie szybko ją rozpoznać i zapobiec pogorszeniu sytuacji. Zazwyczaj, by doszło do ciężkiej hipoglikemii, musi to wynikać albo z jakiegoś bardzo dużego błędu lub koszmarnego roztargnienia (np. pomylenie pena z insuliną długodziałajacą z insuliną do posiłku i zamiast podania dawki insuliny na noc, podanie dawki insuliny doposiłkowej – a w nocy przecież nie jemy). Zdarzają się też przypadki, że ktoś wstrzyknie dawkę insuliny stosowanej do posiłku, nie jedząc przy tym posiłku, chcąc specjalnie wywołać istotny spadek glikemii. Takie sytuacje na szczęście należą do rzadkości i znacznie bardziej związane są z problemami natury psychologicznej, np. depresją. Najczęściej do sytuacji, po których dochodzi do hipoglikemii z utratą przytomności, gdy osoba z cukrzycą nie mierzy glikemii i podaje insulinę „w ciemno” (bez pomiaru), nie zmniejsza dawek insuliny, gdy wymaga tego sytuacja, oraz gdy przestaje jeść posiłki (np. przez cały dzień robi „głodówkę”). Na co dzień takie działanie może nie skończyć się tak tragicznie. Jednak jeśli do tego dojdą specyficzne sytuacje, takie jak bardzo intensywny wysiłek fizyczny (np. wyjście w góry, rajd rowerowy), spożywanie wysokoprocentowego alkoholu (albo znacznych ilości trunków niskoprocentowych), stosowanie diety głodówkowej, albo nietrawienie pokarmu wynikające z infekcji układu trawienia itp. to ryzyko ciężkiej  hipoglikemii jest wysokie.   Pewnych  sytuacji nie unikniemy (infekcje), a niektórych okoliczności  nawet nie powinniśmy unikać (wysiłek fizyczny). Zawsze musimy jednak pamiętać o pomiarach i odpowiednim dopasowaniu dawek insuliny – inaczej, szczególnie jeśli jeszcze powyższe sytuacje nałożą się na siebie, może dość do bardzo niekorzystnego zbiegu okoliczności i ostatecznie – ciężkiego niedocukrzenia. Aby zminimalizować to ryzyko, musimy mierzyć glikemię przynajmniej kilka razy dziennie, np. 6-8 (nie tylko rano i wieczorem, jak robią niektórzy!) i wyciągać odpowiednie wnioski dotyczące modyfikacji dawki insuliny. Sprowadza się to więc do najważniejszego aspektu „leczenia” cukrzycy: do skutecznej samokontroli, wynikającej z efektywnego stosowania wiedzy, którą się zdobyło w ramach dobrej edukacji diabetologicznej.

A gdy już się wydarzy…

A co jeśli już dojdzie do ciężkiej hipoglikemii? Takie doświadczenie to ogromny szok dla całej rodziny. Choć rodzice najczęściej zaraz po diagnozie są szkoleni z obsługi glukagonu, często strach i panika paraliżują ich tak, że – gdy już dochodzi co do czego, nagle nie wiedzą, gdzie ten glukagon jest, albo wstrzykują go niepoprawnie. Aby odpowiednio zareagować w dużym stresie, warto naprawdę wyuczyć się danej reakcji, tak by w razie potrzeby, przebiegała ona automatycznie. Dobrze też przeprowadzić symulację takiego wydarzenia – np. „udajemy”, że jest potrzeba użycia glukagonu i pytamy się nawzajem, gdzie jest glukagon (tak, by zawsze wiedzieć, gdzie jest). Możemy też poprosić pielęgniarkę edukacyjną o powtórkę szkolenia z obsługi glukagonu, lub poćwiczyć samemu w domu. Dzięki temu, że na taką ewentualność będziemy przygotowani, będziemy mogli potraktować takie wydarzenie jako wyzwanie, z którym należy sobie poradzić, mieć przygotowany plan działania i wiedzieć, co się robi krok po kroku. To też będzie wpływało na to, że poziom lęku przed ciężkim niedocukrzeniem może być nieco mniejszy. Bo nawet jeśli się wydarzy – to co? Skoro szybko możemy temu zaradzić. Pamiętajmy też, że zawsze w podobnych sytuacjach nie musimy liczyć tylko na siebie i możemy, a nawet powinniśmy, zadzwonić po pogotowie.
Zdarza się jednak, że nawet dobrze przygotowani i tak będziemy w szoku jeśli do utraty przytomności dojdzie. W takiej sytuacji pojawia się wiele emocji, a dominujące są strach o życie, przerażenie, zdezorientowanie – dlatego też nie dziwne, że za wszelką cenę chcemy uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości. Gdy już do utraty przytomności dojdzie, to częstym tego skutkiem jest właśnie pojawienie się nieustannego, niezdrowego lęku przed jej powtórką, co z kolei prowadzi albo do przesadnie wzmożonej samokontroli (po 20 pomiarów dziennie, 3 pomiary w nocy, nawet przy zazwyczaj takich samych poziomach glikemii), albo do pogorszenia efektów samokontroli, znacznie częściej występujących hiperglikemii, lęku przed podawaniem dawek korekcyjnych, a w efekcie podwyższenia hemoglobiny glikowanej itp. W konsekwencji cukrzyca kompletnie wychodzi poza jakąkolwiek kontrolę, wysokie glikemie i lęk przed podawaniem insuliny zniechęcają do podejmowania jakichkolwiek działań, a stąd o krok od kwasicy ketonowej i oczywiście – znacznie zwiększonego ryzyka rozwoju późnych powikłań.

Tylko spokój nas uratuje…

Dlatego – jak we wszystkim – najbardziej zalecany jest umiar. Zarówno w kontekście lęku przed hiperglikemią, jak i lęku przed hipoglikemią. Ten drugi pojawia się jednak nieco częściej, jeśli więc zauważymy, że lęk przed hipoglikemią nas paraliżuje, wpływa istotnie na nasze zachowanie (np. zbyt dużo pomiarów, ciągłe mierzenie w nocy, nawet gdy od miesięcy nocna glikemia jest dzień po dniu idealna) – nie pozwólmy, by to zawładnęło naszym sposobem codziennego funkcjonowania z cukrzycą do reszty. Musimy zrozumieć i uświadomić sobie raz na zawsze, że hipoglikemia to naturalna kolej rzeczy i nie każdy spadek glikemii musi wiązać się z ryzykiem ciężkiego niedocukrzenia. Co więcej, znaczna większość hipoglikemii to delikatne obniżenia cukru we krwi, wymagające tylko jednego: delikatnego jej podwyższenia za sprawą np. glukozy. Dlatego to, co jest ważne, to to, by być na nią zawsze przygotowanym, nauczyć się reagowania i rozpoznawania jej sygnałów oraz zaufać trochę tej perfekcyjnej maszynie, jaką jest ludzki organizm. Nasze ciało jest w pełni nastawione na przeżycie, więc nawet kiedy śpimy, budzi nas, byśmy zmierzyli glikemię i ewentualnie podnieśli stężenie glukozy we krwi. Trochę spokoju, zaufania i wiedzy, że wraz z rozwojem nowych technologii leczenia, które w Polsce dostępne są już od ponad dekady, częstotliwość ciężkich hipoglikemii spada zdecydowanie. Jeśli trzymamy cukrzycę pod kontrolą, dawkujemy insulinę odpowiednio i w zależności od aktualnych potrzeb zwiększamy lub zmniejszamy dawki i w miarę często mierzymy glikemię – minimalizujemy to ryzyko niemal do zera. Nie taka hipoglikemia straszna jak ją malują!

Back to Top